Na festiwalu filmowym ogląda się filmy; Kasia Kmita ogląda festiwal – i pokazuje go na wystawie „Panorama horyzontalna. Kodry”. Artystka wypełnia ekspozycję jedną, epicką pracą. Mieszczą się w niej epizody z historii Nowych Horyzontów, festiwalowe miejsca, sytuacje i przeżycia. Tworząc wizerunek festiwalu Kmita łączy ze sobą róże artystyczne tradycje. Posługuje się techniką wycinanki, która swoje korzenie ma w sztuce ludowej i jednocześnie pracuje z konwencją heroicznego obrazu-panoramy, narrację buduje zaś za pomocą narzędzi pochodzących ze świata komiksu i filmu. „Panorama horyzontalna. Kodry” to kunsztowny obraz czasoprzestrzeni Nowych Horyzontów, na których filmowe opowieści przeplatają się z doświadczeniem społecznym w fenomen miejskiego folkloru.
To oczywiste: festiwal sam w sobie jest spektaklem, mieszczącym w sobie jak szkatułkowej opowieści, inne spektakle: seanse, sytuacje międzyludzkie, sytuacje imprezowe, dyskusje o życiu toczącym się na ekranie i rozmowy o życiu toczącym się wokół kina. To także specyficzny układ psychogeograficznych współrzędnych, terytorium rozciągające się między salami projekcyjnymi, a foyer, bufetem, a ulicami po których biegnie się aby zdążyć na projekcję, między kinem, a klubem festiwalowym w Arsenale i wszystkimi innymi knajpami, w których pije się i gada po seansach: od Mleczarni po Karavan, i od Odrapanego po Surowca. W festiwal zamieszane są fikcje, dokumenty, miejsca, smaki i zapachy; festiwal to złożona konstrukcja, która swój wymiar kulinarny, polityczny, oczywiście również erotyczny.
Wielowymiarowości festiwalu nie da się zamknąć w zwykłym kadrze, więc Kasia Kmita tworzy panoramę; jesteśmy przecież we Wrocławiu.
Historyczne panoramy poświęcane były tematyce batalistycznej; „Panorama racławicka”, jedną z największym wrocławskich atrakcji artystycznych, nie jest wyjątkiem. Czerpiąc z konwencji monumentalnego malarstwa, Kasia Kmita zatrzymuje na potrzeby swojej pracy szeroki kąt widzenia, przestrzenność oraz fabularną i znaczeniową pojemność klasycznej panoramy, zrywa jednak z jej heroiczną poetyką.
Można powiedzieć, że to zerwanie jest podwójne.
Po pierwsze uczestniczenie w festiwalu filmowym nie jest aktem heroizmu, tylko przyjemnością. I można dodać, że Kasia Kmita, która jest wrocławianką i od lat uczestniczką Nowych Horyzontów, stworzyła rodzaj hommage nie tylko dla samego festiwalu, lecz również dla przyjemności brania w nim udziału.
Po drugie, Kmita posługuje się kodrą – techniką zaczerpniętą z kultury ludowej. Kodra to unikalny rodzaj wielowarstwowej, figuratywnej wycinanki rozwiniętej przez mieszkanki ziemi łowickiej pod koniec XIX wieku. Tematem tradycyjnej kodry były przede wszystkim obyczaje, rytuały i święta. Kmita angażuje tę technikę do obrazowania współczesnego, wielkomiejskiego tematu, ale pozostaje wierna duchowi jej tradycji. Festiwal również ma swoją obyczajowość, jest świętem i rytuałem, fenomenem miejskiego folkloru.
Mówi się, że festiwal to szczególna, żywa instytucja, którą współtworzy publiczność. Kasia Kmita wprowadza tę myśl w czyn. Wierna uczestniczka festiwalu i wrocławska artystka, dosłownie tworzy swój festiwal – panoramiczny obraz Nowych Horyzontów, zjawiska rozgrywającego się na pograniczu filmowej fikcji, miejskiej przestrzeni i społecznej rzeczywistości.
Prasa:
Girls Room: http://www.girlsroom.pl/zycie/7854-ciecie-kasia-kmita-obserwuje-festiwal-nowe-horyzonty
Magazyn Szum: https://magazynszum.pl/kazde-wydarzenie-ma-swoja-plastyke-panorama-horyzontalna-kodry-kasi-kmity/