Paryż cały w niebieskiej mgiełce, jak w spirytusie – ten cytat z Różewicza miał być mottem wystawy. Ale kiedy otworzyłem książkę, żeby go sprawdzić, nie było go w miejscu, w którym pamiętałem, że był. Być może więc coś pomyliłem. Wybrałem, albo połączyłem jakieś fragmenty. Być może to wcale nie Paryż i być może wcale nie w spirytusie (tylko denaturacie? formalinie?). Być może to nawet nie był Różewicz. Ale tak zadziałała pamięć – połączyła jakieś elementy, w kontekście planowanej wystawy i jej tematu, i wyszedł “cytat z Różewicza”.
Po przeciwnej stronie gorączki archiwów i porządkowania, stoi praca pamięci, która na podstawie pojedynczych szczątków próbuje odtworzyć to, co zostało już przeżyte. To wspomnienie zawsze jest współtworzone przez współczesnego-ja.
Z jednej strony to esencje wydarzeń i ich znaczenia dla nas. Są jak zanurzone w roztworze formaliny zjawiska, wyrwane z dawnego kontekstu nabierają nowych znaczeń i patrzą na nas jak z tamtej strony lustra.
Z drugiej – to dotwarzanie brakujących elementów na podstawie zachowanych fragmentów. Jak praca konserwatora czy archeologa, który na podstawie części kształtu, modeluje cały przedmiot. Symuluje pewną wyobrażoną całość. Zdarzają się w niej domysły i błędy. Czasem powstaje w ten sposób więcej niż istniało wcześniej, praca rekonstrukcji przerasta drobny artefakt. Ale prawdziwość każdego takiego tworu podżyrowana jest autentycznością wyjściowej części. Być może to kredyt bez pokrycia.
Jednak znając naturę tego procesu trudno oczekiwać wierności wobec jakiegoś oryginału. Prace Filipa Rybkowskiego i Krzysztofa Grzybacza wykorzystują podobne mechanizmy, mówiąc o rzeczach, które być może istniały lub się zdarzyły.
—
Osią prac Filipa Rybkowskiego jest relacja między oryginałem a jego pochodną – kopią, przedstawieniem, rekonstrukcją. W relację tę artysta wpisuje jednak immanentny błąd. Czasem są to rekonstrukcje rzeczy niewartych rekonstruowania. Innym razem sam proces reprodukowania przerasta wyjściowy przedmiot – z małego fragmentu wyrasta wyolbrzymiona narośl wyobrażenia o pierwotnym przedmiocie. Ta imitacja jest skazana na porażkę – sama odsłania swoją sztuczność. Potencjał dekonstrukcji jest w nie wpisany od początku.
Filip Rybkowski tworzy błędne koło reprezentacji. Najpierw tworzy imitacje materiałów. Bardzo barokowy pomysł, gdyby nie to, że oprócz imitacji marmurów znajduje się imitacja kafelków czy PCV. Następnie podważa sam podział na rzecz „prawdziwą” i „imitację”, łącząc ze sobą fragmenty znalezionych materiałów z ich przedstawieniami. Jego decyzje krążą między badaniem tego podziału, a niepokojącym zaprzeczeniem jego użyteczności.
Na wystawie, obok wcześniejszych prac, znajdują się realizacje z nowego cyklu Studium osadu. Można powiedzieć, że to również rekonstrukcja – ale tym razem czegoś, co dopiero może się zdarzyć. Obraz z pewną sugestią, że pochodzi z poza epoki antropocenu – stalaktyty rosną nawet kilka tysięcy lat. Jednak również ten obraz, mimo maestrii osiągniętego mimetyzmu, zostaje rozbrojony i zawieszony w bańce oczywistej, odsłoniętej iluzji.
—
Poetyka obrazów Krzysztofa Grzybacza jest baśniowa, w czytelnej konwencji „myślenia magicznego”. Mogły by być powidokami, które zostały ze snu, pojedynczymi klatkami wspomnień, które intensywnie się w nas wpatrują.
Jego obrazy są czułe, jak nasze skryte myśli. Kwiaty tulą się do siebie, przedmioty obejmują troskliwie. Pokazują relacje, które czasem sobie między nimi wyobrażamy, albo nasze własne odczucia i pragnienia, które na nie projektujemy. Flowers in December, Will you love me magically, Fade Into You.
Odczytując zawarte w obrazach historie, ma się wrażenie, że udało mu się nie pozbyć tego dziecięcego rozgraniczenia między tym co żywe i martwe, warte uwagi i nieważne. Łapie wrażenia i skojarzenia, które powstają wokół pewnych rzeczy, widoków, i ma odwagę je opisywać. Przy tym cały opis nie odbywa się w narracji, namalowanej akcji, tylko przede wszystkim w samym malarstwie, w wybranej technice.
Krzysztof Grzybacz
(ur. 1993) Dyplomant pracowni prof. Andrzeja Bednarczyka, ASP Kraków.
Jego malarstwo łączy wrażenie intymności i niezwykłości, wywołuje jednocześnie wrażenie jarzenia się i spokoju. Obrazy Grzybacza wydają się przedstawiać fragmenty dłuższych opowieści lub sceny z niezwykłego życia przedmiotów. W swojej twórczości okazjonalnie łączy malarstwo z obiektami lub innymi technikami. Mieszka i pracuje w Krakowie.
Brał udział w wystawach indywidualnych i zbiorowych, m.in. Mailem dziś jedenaście myśli, sześć z nich było o miłości (duet z Zuzanną Bartoszek, Serce Człowieka, Warszawa WGW 2020), Fiks (Wolne Pokoje, Fundacja Artystów Kolonia, Gdańsk 2019), festiwal Krakers Cracow Art Week 2019, 44. Biennale Malarstwa Bielska Jesień 2019; a w okresie lockdownu związanego z pandemią COVID-19 uczestniczył m.in. w online’owych projektach The trouble with double (Mozilla Hubs, VR exhibition), Exhibition for Your Apartment (Dawid Radziszewski Gallery).
Filip Rybkowski
(ur. 1991) W 2015 roku obronił dyplom z malarstwa w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Jego prace z tego okresu przekraczały tradycyjne granice malarstwa, wkraczając na pole mozaiki, objet trouvé i instalacji.
Wykorzystuje różne media: malarstwo, instalację, wideo, fotografię. Łączy poetykę fragmentu, zestawiając oryginalne artefakty z rekonstrukcjami i wyobrażeniami. Interesuje go problematyczny status „autentyczności” i procesy historycznego konstruowania pamięci.
W najnowszych realizacjach podstawowym wykorzystywanym przez niego narzędziem jest krytyczny akt rekonstrukcji, połączony z namysłem nad politycznością gestu przywracania, utrwalania i konserwacji.
Brał udział w wielu wystawach w Polsce i za granicą, m.in. Dry Crust and Oceans of Liquid matter (Horse and Pony Fine Arts, Berlin 2019), Zwierzęta domowe (Bunkier Sztuki, Kraków 2018), Scattered rhymes (XY Gallery, Ołomuniec 2018), Co z tą abstrakcją? (Fundacja Stefana Gierowskiego, Warszawa 2017), indywidualnych bądź w duecie z Emilią Kiną, m.in. Innocent Eyes, Weak Arm (Sopa Gallery, Koszyce 2020), Miraż Travel (Galeria Sztuki Wozownia, Toruń 2019).